Witam Was bardzo serdecznie, dziekuje
Wam ogromnie za przemile komentarze pod ostatnim postem i zapraszam
na kolejny post.
Choc tytul dzisiejszego posta jest:
MISS SIXTY W SWIECIE GULIWERA, ktorego losy dobrze sa Wam znane, ze
mial on okazje podczas swoich podrozy m.in w Swiecie Wielkoludow
poznac swoja slabosc i dowiedziec sie, m.in. co znaczy byc
uzaleznionym od innych, a takze co oznacza byc zabawka w ich rekach, oraz przekonac sie, co oznacza miec sie caly czas na bacznosci i
zyc w poczuciu ciaglego zagrozenia, i ktory takze mial okazje byc w
Swiecie Liliputow i przekonac sie jak to nie dobrze byc wiekszym od
innych i patrzec na wszystkich z gory...i ktory po wielu swoich podrozach po
swiecie wraca w koncu do swego domu bogatszy w doświadczenie,
wiedzę o sobie i świecie i potrafi też docenić wartość
rodziny i domu......to jednak moj dzisiejszy post bedzie
o moich mlodzienczych latach i ubiorach, ktore sobie sama uszylam. Dla mnie byly to WIELKIE SKARBY, bo majac 15- 16 lat uszylam sobie je sama.
o moich mlodzienczych latach i ubiorach, ktore sobie sama uszylam. Dla mnie byly to WIELKIE SKARBY, bo majac 15- 16 lat uszylam sobie je sama.
W latach 70 krolowal jeans i byl on marzeniem wszystkich!! Najlepiej gdyby byl amerykanski i orginalny,
dlatego wszystko co bylo z Ameryka zwiazane bylo synonimem „luksusu“
i jakiejs powiedzialaby potegi!! Mialam juz wowczas nie pierwsze juz,
przesliczne spodnie SISLEY z wyhaftowanym na tylniej kieszeni
popiersiem dziewczyny z czapka, kupione na bazarach na Wodnym Rynku w
Lodzi za 2000, 00 zlotych... byly to moje oszczednosci z 2 lat, kiedy
robilam praktyke w sklepie i otrzymywalam za nia ok, 200, zl
miesiecznie. Haft na ciemnym tle kieszeni byl malo widoczny, ale z
czasem po praniu uwidocznil sie jeszcze bardziej i czapka na glowie
dziewczyny, przypominala bardzo te czapke, ktora uszylam sobie juz
wczesniej z kawalkow jeansowego materialu od starych spodni i ktora
z checia nosilam do tych wlasnie dzinsow. Choc byla to druga moja
czapka wlasnorecznie uszyta, jednak tylko ta jedna dzinsowa,
patworkowa przetrwala do dzis... i ma juz , chyba
nie uwierzycie, ale 40 lat!!! Uszyta z kawalkow
przetratych juz dzinsow bardzo przypomina obecne patworkowe i bardzo
drogie, ale torby Louisa Vuittona.
Nosilam
ja z wielka miloscia jako mloda dziewczyna, pozniej nosila moja corka
...w koncu znow wrocila do mnie... teraz trzymam dla
wnuka...Wczesniej uszylam sobie juz jedna ze przepieknej
spodnicy mojej mamy w szkocka krate:
zielona-czerwona-czarna, z biala podszewka w (uwaga: zielone i czarne
grochy, bo tylko taki material mialam). Spodnice mama rowniez kupila
na jakims rynku, i miala ona przepiekny, niespotykany wowczas material,
jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny i rzucajacy sie swoim
kraciastym wzorkiem w oczy. Od razu mi sie spodobala, ale ze byla dla
mamy troche przyciasnawa, dala ja swojej siostrze. Kiedy wpadlam na
pomysl uszycia sobie tej czapki i dowiedziawszy sie, ze jest juz u
cioci, szybciutko jak tylko moglam popedzilam do niej po spodniczke,
ktorej ona i tak nie nosila, bo tez byla przyciasnawa. Szczesliwa ze
zdobyczy wrocilam do domu i uszylam sobie piekna czapke, ktorej nikt
nie mial.
To byl moj nie pierwszy zreszta
SKARB, ktory sobie wowczas uszylam. Nie mialam tylko podszewki, wiec
wszylam taki material, ktory byl w domu: bialy w czarne i zielone
grochy wielkosci dawnej zlotowki! Nikt nie wszywal takich
wzorzystych podszewek do kratowanych czapek, teraz jest to jak
najbardziej na topie!!
Podobala sie ta czapka nadzwyczaj
wszystkim znajomym; wzdychali do niej i stala sie ona pragnieniem
wielu kolezanek i kolegow, niestety nie moglam im uszyc podobnej, bo
spodnice w szkocka krate mialam tylko jedna... ale niestety tak
bardzo sie innym podobala, ze skradziono mi ja, kiedy stalam w kolejce po bilet na
dyskoteke w znanym MAXIMIE w Lodzi przy ul. Piotrkowskiej. Smutno mi
bez niej bylo, bo ja wprost uwielbialam za je przepiekna mieciutka
szkocka krateczke!! Jednak szczescie mnie nie opuscilo.
Wyobrazcie sobie... moja mama jadac
tramwajem zauwazyla chlopaka w mojej czapce w kratke z jej wlasnej
spodnicy. Byla to jedyna czapka wowczas w Lodzi, nikt nie mial
podobnej, w dodatku mama od razu rozpoznala swoja kratke ze spodnicy,
wiec zaraz do niego podeszla i zapytala:
- - A ty stkad masz ta czapke chlopcze?- spytala mama.
- - Kupilem- odpowiedzial chlopak.
- - A gdzie i za ile? - spatala mama.
- - Za 50, 00 zlotych- odpowiedzial chlopak.
- - Czego klamiesz – krzyknela mama i najzwyczajniej w swiecie zerwala mu czapke z glowy i krzyknela- to jest czapka mojej corki, uszyla ja z mojej spodnicy, przeciez dobrze rozpoznaje i w dodatku ma charaterystyczna podszewka biala w zielone i czarne grochy, nikt nie wszywa takich podszewek i to jest na pewno czapka mojej corki. Ukradles jej, dziewczyna sie nameczyla, a Ty lobuzie je zerwalaes z glowy, ty ja ukradles!!- zaczela krzyczec, a chlopak zwinal sie z tramwaju i uciekl.
-
Wyobrazcie sobie jaka mama byla dumna i szczesliwa, kiedy weszla do domu i mi ja podala, a ja jeszcze bardziej zdziwiona i zadowolona, ze czapka MOJ SKARB, wrocil do mnie, jak bumerang.
- Mamo, skad ty masz ta czapke? - zapytalam uradowana mame.
- - Jak to skad? -odpowiedziala mama. - Sciagnelam lobuzowi z glowy. - odpowiedziala i opowiedziala o calym zajsciu w tramwaju.
Mialam wyjatkowe szczescie, ze do mnie
z powrotem wrocila...bo jednak Lodz jest wielkim miastem i
odzyskanie jej bylo wowczas jak znalezienie igly w stogu siana.
Niedlugo jednak pocieszylam sie maja czapeczka. Chlopak, ktoremu mama
sciagnela czapke z glowy, kiedy mnie spotkal na ulicy, zazadal ode
mnie 50,00 zl, twierdzil, ze niby kupil, choc wiedzialam, ze klamal,
ale dla swietego spokoju, dalam mu te 50, 00 zl., aby sie odczepil.
Po jakims czasie i tak w kolejce do kina sciagnieto mi ja znowu i to
juz bezpowrotnie. Taka byla historia mojej pierwszej czapeczki...
Dlatego te druga dzinsowa juz
pilnowalam jak zrenicy w oku...Wiecie teraz dlaczego tak bardzo
kocham nakrycia glowy: wszelkie czapeczki, opaseczki, kapelusze i
toczki...
Druga rzecza , ktora sobie
postanowowilam uszyc byla bluzeczka nawiazujaca do amerykanskiej
flagi. Poniewaz dzinsy najlepiej gdyby byly amerykanskie i orginalne,
dlatego wszystko co zwiazane lub kojarzylo sie wowczas z Ameryka bylo na topie!! Marzyla mi sie wtedy wlasnie bluzeczka z gwiazdkami,
takimi jak na amerykanskiej fladze. Nie bylo wowczas takich
bluzeczek, ani takich materialow, wiec postanowilam uszyc sobie z
trzech innych koszulek: bialej, czerwonej i granatowej.
W garantowej obcielam rekawy, doszylam
do niej rekawy z obu pozostalych : na przemian w paski
czerwono-biale. Poniewaz ponadto
kochalam wowczas gwiazdeczki, mialam kolczyki-gwiazdeczki i nawet
trepki ozdobilam sobie bialami gwiazdkami ze skory, dlatego z przodu
na bluzeczce wyszalam trzy biale gwiazdy z materialu od bialej
bluzeczki, , a z tylu napis CLUB nawet nie wiecie jak mnie zaczeli
nazywac, kiedy pojawilam sie w niej po raz pierwszy na dyskotece:
Amerykanka!
- Skad ja masz?- Gdzie kupilas?- Na pewno bylas w Ameryce i stad ja przywozlas?- pytali wszyscy.
- Sama ja uszylam- odpowiadalam.
Ciesze sie bardzo, ze przetrwala tak
dlugo... pozniej po 12 latach podarowalam jej mojej najstarszej
siostrzenicy, kiedy miala 12 lat. Kiedy z kolei moja corka , ktora
jest od niej mlodsza podrosla i chciala miec taka sama, znowu
powtorzylam te sama wersje, kupilam trzy koszulki, tym razem jednak
nie naszywalam z przodu gwiazd i z tylu napisu CLUB z materialu,
tylko wyszylam to bialymi cekinami. Z przodu trzy gwiazdy , a z tylu
napis: USA i znow corka powtorzyla tym przeboj i wzbudzila nia
zachwyt w szkole i na dyskotece.
Dzis wlasnie chialabym Wam przedstawic
obie te rzeczy. Zalozylam jeansy, ktore kupilam przed rokiem w bardzo drogim butiku w Saarlouis, gdzie robilam praktyke... za jedyne 10,00 €, to chyba jakis cud i prezent od Boga, bo strasznie przypominaly mi moje Levisy z lat 70. Na koniec pokaze moje zdjecia z lat 70, kiedy nialam ok. 16 lat, i mozecie sobie je porownac, ze kieszonki przy spodniach sa bardzo podobne. Niepotrzebnie je tylko od razu skrocilam, bo na co dzien chodze co najwyzej na 10 cm i nie przypuszczalam, ze uda mi sie kupic te sliczne czerwone buciki na 13 cm podeszwie z plexi i ze wogole bede prowadzic bloga.
Poniewaz do tego ubioru swietnie pasowalo to wielkie czerwone krzeslo, na ktorym zawsze chcialam zrobic sobie zdjecie, nawet wowczas kiedy nie prowadzilam bloga, stad pomysl, aby zdjecia z patworkowa- dzinsowa czapeczka i bluzeczka nawiazujaca do amerykanskiej flagi, rzeczami mojej mlodosci... MOIMI SKARBAMI...zrobic wlasnie na tym wielkim czerwonym krzesle.
Poniewaz do tego ubioru swietnie pasowalo to wielkie czerwone krzeslo, na ktorym zawsze chcialam zrobic sobie zdjecie, nawet wowczas kiedy nie prowadzilam bloga, stad pomysl, aby zdjecia z patworkowa- dzinsowa czapeczka i bluzeczka nawiazujaca do amerykanskiej flagi, rzeczami mojej mlodosci... MOIMI SKARBAMI...zrobic wlasnie na tym wielkim czerwonym krzesle.
Choc dla niektorych wydawac sie moze to
troche dziwne i troche szalone, ze kobieta, taka jak ja, w
dojrzalym wieku ma jeszcze takie pomysly, to tak naprawde ja jeszcze
nie uspilam w sobie tej „WIECZNEJ DZIEWCZYNY“i o niej nie
zapomnialam, no i przyznam szczerze, ze trzeba byc naprawde odrobine
odwazynym i wlasnie czuc wsobie “ta wieczna dziewczyne“,( ktora tak
naprawde wszystkie w sobie mamy), aby bez skrepowania tak sie
zaprezentowac!
Ponadto wzielam ze soba ksiazke
Wojciecha Eichelberga ZATRZYMAJ SIE, ktora przypadkowo wpadla mi
niedawno w rece, bo oddala mi ja kolezanka. Przejrzalam ja, bo zawsze
jak czytam jakiekolwiek ksiazki to podkreslam ciekawe zdania i
ciekawa bylam, co to ja tam kiedys popodkreslalam. I wyobrazcie sobie
...m. in... o znalezieniu SKARBU.., ktorego powinnismy szukac
nie gdzie indziej, tylko wlasnie w
sobie i po czym ponamy, ze juz go znalezlismy:
„ Bedziemy cieszyc sie swiatem,
zyciem, przemijaniem. Prawdziwie szczesliwi ludzie potrafia
ciszyc sie tym, co jest. Co zycie
niesie . Nie znaczy to, ze godza sie na wszystko – sa wolni i
niezalezni, ida tylko tam, gdzie chca pojsc. Nikt i nic nie jest ich
w stanie zatrzymac.“
Z tego wynika , ze
ja juz swoj SKARB odnalazlam, robie to, na co mam ochote, ide
tam, gdzie chce pojsc i nikt i nic nie jest mnie w stanie zatrzymac, ponadto wchodze tam, gdzie chce wejsc, np. na wysokie
krzeslo, bo bardzo chcialam Wam zaprezentowac moje odnalezione skarby z lat
mlodosci...i mam nadzieje, ze sie Wam spodobaja. A jeszcze nam dla
Was nieoczekiwana dla mnie samej pewna niespodzianke!!
Zapraszam wiec na
post: MIS SIXTY W SWIECIE GULIWERA
Bluzka E.B. ( moj projekt i wykonanie)
Czapka E.B. ( moj projekt i wykonanie)
Kurtka MISS SIXTY
Spodnie LES TEMPS CERISES
Buty STUART WEIZMANN
Plecak GERRY WEBER
Pasek czerwony ESCADA
Pasek czerwony ESCADA
Pasek granatowy ESCADA
Okulary
Okulary
Niezmiernie
ciesze sie, ze odnalzlam moje SKARBY MLODOSCI i moglam Wam
je zaprezentowac, to jednak najbardziej zadowolona jestem ze znalezienia najwiekszego i najcenniejszego SKARBU w glebi siebie, jakim jest radosc swiatem, zyciem i przemijaniem, czego rowniez i
WAM Moi Kochani z calego mego serca zycze.
SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE !
SZUKAJCIE A ZNAJDZIECIE !
Chcialabym tylko zastrzec, ze nie zezwalam na kopiowanie i powielanie mojego projektu czapki i koszulek bez mojej zgody.
Pozdrawiam Was
bardzo serdecznie, przesylam moc pozdrowien i zycze odnalezienia
SKARBU,
ktory jest w glebi
Was samych.
Wasza E.B.
Chcialabym zastrzec, ze nie zezwalam na kopiowanie i powielanie moich zdjec i tekstow bez mojej zgody.
Martwilam sie troche, ze moge pobrudzic sobie moje piekne spodenki, wytarlam wiec to krzeslo najpierw chusteczka i o dziwo, byla czysta...czyzby ktos juz je dla mnie wyczyscil i znal moj zamiar???
- No, tak mialas racje, bez drabiny sie nie obejdzie. - powiedzial spokojnie maz.
Pojechalismy wiec jeszcze raz... lecz zaraz przyjechalismy z powrotem juz z drabina. Weszlam sobie spokojnie w butach po drabinie i wygodnie siedzialam. Maz schowal drabine od razu do auta.
- Dlaczego chowasz te drabine, jak ja zejde?- pytam sie go.
- Zeskoczysz ! Ja cie zlapie - odpowiedzial.
- Co, w tych butach? Przeciez polamie sobie te piekne pleksowe obcasy! Moga wbic sie w trawe i bedzie po butach. - odpowiedzialam ze smiechem.
Po zrobieniu zdjec, maz do mnie wola:
- Skacz Elu, tak jak Merlinek, ja cie zlapie! - wola z dolu.
- Przynos mi te drabine! Ja to nie Merlinek, nie waze 12 kg, tylko 52, chyba??- odpowiedzialam.
- Umialas wejsc , to teraz schodz!! - wola z dolu maz i smial sie nisamowicie.
Zdjelam wiec moje piekne nowe pleksowe buciki i mu rzucilam, polozyl je obok krzesla na trawie..
- Skacz! Zlapie cie!- krzyknal z dolu.
- Skacze! Trudno!! Najwyzej nogi wbija mi sie w trawe, ale buty beda uratowane!!!- krzyknela i skoczylam.
Skoczylam na bose nogi na trawe, przy pomocy rak meza, ktory mi je podal.. Na szczescie nic mi sie nie stalo i moje piekne czerwone pleksowe lakierki tez sie uratowaly!!
Zapraszam do ogladania....
Bardzo sie ciesze, ze widac z tylu stare zabudowania...bo takich wlasnie bylo w Lodzi przed 40 laty sporo...i jeczcze bardziej pasuje to do mojego ubioru....
Tu juz sama... troche trudno bylo wsiasc z butami na wysokich obcasach, ale sie udalo...
Ten mily starszy Pan nie tylko pozwolil zrobic nam zdjecia, ale nawet zaoferowal sie przytrzymac moja kurtke...No i jak sie Wam podoba??
Ten motor ma 61 lat i jest tylko 5 lat ode mnie starszy , a jaki wypielegnowany i pieknie wyglada!!
Z tylu ludzie szykowali sie na przyjecie urodzinowe, ktore odbywalo sie w restauracji za mna....
...jeszcze nigdy nie jezdzilam sama, ale nie mowie, ze nie sprobuje...moze kiedys nabiore odwagi i pojade w sina dal...gdzie mnie oczy poniosa!! Podobno jazda na motorze daje poczucie niesamowitej wolnosci!! Dlatego chyba jednak sprobuje!! Ha, ha..
Dla porownania stare zdjecie sprzed 40 laty...zlej jakosci, poniewaz sama je wywolywalam, za krotko trzymalam w wywolywaczu... Brat, kolezanka siostry i ja na rowerze, z moja patworkowa czapka i koszulce w czerwono-biala kratke vichy. Koszulka brata tez szylam sama...w cienkie bialo-granatowe paseczki, z granatowymi lamowkami...
Pozegnalismy sie z milym starszym Panem, ktory twierdzil, ze z motorem beda o wiele ladniejsze zdjecia, niz przy kwiatach....jadnak robilismy dalej zdjecia, bo te kwiatki zasadzone niedawno zreszta przy drodze i te drzewa sa rowniez wyjatkowe, osadzcie zreszta sami....
Dalsze zdjecia z pierwsza granatowa bluzeczka...
Nie pachna, ale maja piekny fioletowy kolor!!
Szybko musilismy zrobic przerwe ze zdjeciami i zakonczyc je, bo nasze kochane dzieci i wnuki
czekali na obiadek....tu juz przy pozegnaniu....To drugi moj kochany wnuczek Arturek w sweterku zrobionym przeze mnie ...pokazywalam go w czerwcowym poscie: SPACER W MIESCIE KROLA SLONCE... kiedys nosil go Merlinek, a teraz Arturek...
..Arturek zabral mi z domu telefon i nie chcial oddac...
Tu pod spodem mam juz inna czerwona bluzeczke... ktora powstala po obcieciu jej rekawow i wszyciu granatowych od pierwszej bluzeczki...i bialych mankietow od trzeciej...
Ta czerwona ma tylko jedna gwiazde, ktora jednak nie jest wypelniona cekinami, tylko zaznaczone sa jej kontury, do niej zalozylam tez inny, bo granatoway pasek...
Pora pozegnac sie z Wami po tym mega poscie....
Do nastepnego postu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz